Dzień Dziecka
2004 w naszej szkole
W maju podczas posiedzenia RP postanowiliśmy przygotować Dzień Dziecka nieco
inaczej niż zwykle. Nie ukrywamy, że zainspirowały nas 2 Wojewódzkie Sceny
Prezentacji, w których kilkoro z nas brało udział jako widzowie. Zobaczyliśmy,
jak świetnie mogą się bawić nauczyciele występując razem z uczniami i jak
żywiołowo reagują wychowankowie na popisy swoich nauczycieli. Trochę im
pozazdrościliśmy, opowiedzieliśmy jak było na konferencji, no i na odzew nie
trzeba było długo czekać.
Zwykle jest tak, że Dzień Dziecka przygotowuje sztab złożony z nauczycieli i
członków Samorządu Uczniowskiego. Wykorzystujemy ich pomysły, ale w konkursach,
występach, rozgrywkach sportowych uczestniczą głównie nasi uczniowie, a my
zasiadamy w jury lub sędziujemy. De facto więc sami organizują sobie Dzień
Dzie4cka, a my go tylko nadzorujemy.
Postanowiliśmy, że zmienimy sytuację o 180 o - to my wystąpimy, a oni będą tylko
obserwatorami. Na 2 tygodnie przed „godziną zero” uczniowie z SU zaniepokojeni
rozpoczęli bieganie za opiekunkami z pytaniami, dlaczego nie było jeszcze
żadnego spotkania w sprawie Dnia Dziecka. Opiekunki uśmiechały się tylko
odpowiadały, że w tym roku pani dyrektor postanowiła zaprosić jakiś fajny zespół
na koncert. Kilka dni przed świętem rozlepiliśmy plakaty na mieście i w szkole
zapowiadające wiele atrakcji, a jednocześnie w tajemnicy, po lekcjach
szykowaliśmy swoje numery, kostiumy, elementy dekoracji, nowe instrumenty
muzyczne itp. Pomysły rodziły się w trakcie tych przygotowań i trzeba
powiedzieć, że świetnie się bawiliśmy.
Musieliśmy trochę wtajemniczyć w nasze plany rodziców, bo prawie każdy
nauczyciel był zaangażowany w jakiś występ, a niektórzy nawet w kilka. Rodzice
zajęli się więc opieką nad dziećmi. Pomagali również przy rozdawaniu
poczęstunku.
W przeddzień zostaliśmy, aby przygotować salę gimnastyczną. Nie można oczywiście
powiedzieć, że wszyscy byli jednakowo mocno zaangażowani, jednak dzięki grupce
zapaleńców i wielkiej improwizacji w dniu następnym impreza udała nam się
świetnie. Przez prawie 5 godzin nie było końca oklaskom i było to dla nas chyba
największe podziękowanie za wysiłek włożony w przygotowanie.
Jednocześnie mogliśmy sobie przypomnieć, jak ogromny stres przeżywa czasem
występujące podczas akademii dziecko, jak wielkiej presji jest poddawane są
przez rówieśników osoby startujące w zawodach. Przypomnieliśmy sobie, ile
wysiłku musi włożyć występujący, aby osiągnąć efekt, którego oczekuje reżyser.
Jednocześnie okazało się, że większość z nas ma ogromne poczucie humoru, umie
się śmiać ze swoich słabostek i potknięć. Nasi uczniowie zobaczyli, że jesteśmy
całkiem zwyczajni, że lubimy się śmiać, śpiewać, tańczyć i że razem tworzymy
całkiem fajny zespół. Chcielibyśmy pokazać państwu krótkie fragmenty naszych
występów i naprawdę nie są to najlepsze wybrane numery, bo cały program
uczniowie kwitowali „ale czad”.
Nasz program składał się jakby z 4 części:
1) akademia ku czci wszystkich dzieci świata,
2) rozgrywki sportowe czyli lekcja wf w naszej szkole,
3) salon wizażu i plener malarski,
4) występy gwiazd.
Jedynym punktem, do którego zaangażowaliśmy uczniów był salon wizażu i plener
malarski. W salonie zasiadły nauczycielki, którym uczniowie wykonali makijaż i
fryzury. Dzieci biorące udział w plenerze wykonywały pracę „Mój ulubiony
nauczyciel w karykaturze”. Prezentacja modelek i prac plastycznych odbyła się
tuż przed koncertem gwiazd.
Dzień rozpoczęliśmy w ogóle od pokazów strażackich, podczas których szczególnie
chłopcy przeżyli chwile emocji. W czasie, gdy strażacy zwijali swój sprzęt –
dzieci zasiadły na widowni sali gimnastycznej. Już pierwszy punkt „akademii ku
czci” wywołał uśmiechy i burzę oklasków. Całe grono z plecakami, w strojach
sportowych prowadzone przez naszą dyrektorkę wykonało układ taneczno – muzyczny
„ Na majówkę”. A później, jak to na akademii – były wierszyki, piosenki, krótkie
dialogi. Ale jakie to było!!! Salwy śmiechu przerywały występy co chwilę.
Pani Elżbieta Jatulewicz przy każdej okazji podkreśla, że twórcze dziecko może
wychować jedynie twórczy nauczyciel. Większość z nas taka jest, tylko nie każdy
ma odwagę stanąć przed grupą uczniów, pokazać swoje umiejętności, by potem móc
od nich wymagać podobnych. Często nauczyciele obawiają się, że „po wygłupach”
uczniowie będą ich inaczej traktować, że będą próbowali się spoufalić. Okazało
się, że nic takiego nie miało miejsca. Wręcz odwrotnie, wydaje nam się, że nawet
zyskaliśmy w ich oczach, a nasz autorytet wcale nie ucierpiał. Nasze dzieci były
zachwycone widząc swoich nauczycieli nie za biurkiem, ale recytujących wiersze,
śpiewających piosenki, występujących w kapeli rockowej, skaczących na piłce lub
jeżdżących na hulajnodze.
Chcieliśmy pokazać, że warto czasem zaszaleć, przypomnieć sobie siebie sprzed
wielu lat. To nie jest tak, że dla nas to już tylko surowe miny, kazania,
siedzenie za biurkiem. Wyjdźmy zza nich czasem i zróbmy razem coś zwariowanego.
Naprawdę warto.
Niebagatelna jest też rola dyrekcji. My jesteśmy akurat w tej szczęśliwej
sytuacji, że nasza szefowa wspiera nas w tych działaniach, służy nam pomocą, a
jest to naprawdę bardzo ważne, bo bez wsparcia dyrektora nawet najlepszy
nauczyciel niewiele zrobi. Zresztą sami państwo zobaczycie nasza dyrektorka i
wicedyrektorka są na i czele wycieczki, i podczas zajęć sportowych.
Zachęcamy wszystkich do podobnych zabaw z wychowankami. Zobaczycie, że naprawdę
warto.
mgr Katarzyna Samek
mgr Małgorzata Gurbała